W czasie podróży dzwonił do nas wielki nieobecny tej imprezy - Dozo (tak Dozo ma już na swoim koncie Day 2 GP, nie to co My). Rzucił na nas klątwę - nie grajcie infectem, rzekł.
Lis ma połamany dowód osobisty - śmiesznie, przecież nie ma granic i w ogóle - pierwsze co się wydarzyło po przekroczeniu granicy do Czech - kontrola celna :D
Hostel znaleźliśmy na wielkim spokoju po drodze towarzyszył nam zapach prawdziwej wiosny, trawy i piwa - Czechy witają.
Hostel spoko - Mangol odrazu zapamiętał hasło do wi-fi, które było tuż obok recepcjonisty, jak się okazało net był gratis ;)
Kolejny dzień zaczął się o 7 rano. Trochę ciężko, ale daliśmy radę doczłapać się na site. Site całkiem przyjemny. Humory dobre, moc była.
Otworzyłem zestaw... w sumie mega nicość, po swapie otrzymałem też taki raczej średni zestaw... Putrefax, Skinrender, Dismember, Blightwidow, Acid Web Spider, Sangromancer, Mortar Pod i Myr Propagator, jakieś tam stwory z infectem i złożyłem BG infect deck. Niestety 2/3 i drop. Po pierwszej porażce czułem że to nie jest tak jak chciałem żeby było, przestałem czuć moc. Dobiła mnie gra w której już wychodziłem z Carnifex Demon i dostałem z Myr Battlesfery...
Niestety chłopaki też obessały i podropowali.
Tego dnia zagrałem jeszcze dwa 8-many Legacy - jeden wziąłem split paczek w finale grając Merfolami (Przemo mi kazał grać rybami, a że Przemo był na fali tego GP, to posłuchałem), drugi 8-man legacy przegrałem pierwszą grę z U-landstill control grając ANTem.
Wieczorkiem smażony serek (Czeska tradycyjna potrawa) - taka porcja że nawet Lisek nie dał rady zjeść.
Tego dnia byłem już pewien, że chcę zagrać Legacy, a nie PTQ w standardzie dnia kolejnego. Jednak skminiłem mega wersję mono reda, który pożyczyłem Lisowi żeby nim zagrał na PTQ. Obv... zrobił nim Top 8 i przegrał w topie mirror. Mega Gratsy dla Liska, btw... zaraz, zaraz w tym top 8 był jeszcze niepokonany w swissie Migacz i jego elfia maszyna, no i jeszcze innych 3 polaków (Eld, Kitkin i Topczyk) na tak dużym PTQ to dość spory sukces polaków. Gratsy dla chłopaków.
Ja na Legacy zagrałem 7 rund merfolami robiąc 5-2. Grając 4 mirrory (z czego 3 wygrywając skillem po 2:0 i jedną grę przegrywając również skillem, ale opponenta), BUG Jace control, Alluren i Zoo.
Przegrałem z Zoo i jednymi Merfolami prowadzonymi przez Matej Zatlkaj (Słowackiego Prosa). W jednym mirrorze z merfolami wyszedłem z Llawana nawet :). Oczywiście na ponad 120 turnieju Legacy trafiłem na dwóch polaków - Paska (grał BUG Jace) i bardzo sympatycznego koleżkę - kierowcę Allurena - niestety nie zapamiętałem imienia, ale te gry zapamiętam na długo. W pierwszej grze pytał się czy wiem jak działa Imperial Recruiter, ale jak w drugiej grze po Natural Orderze i wsadzeniu w stół Progenitusa (secret tech), a u mnie na lajcie siadł Llawana, gra się nieco zaostrzyła. Obvious wygrałem trzecią grę dobierając jeden z dwóch outów (tak się wydawało opponentowi - jednak land też mnie ratował) jakie mi w decku zostały. Wygrałem kilka paczek i byłem mega zmęczony i zadowolony.
Wieczorem mega smaczna pizza, chwila śmigania po mieście i w kimę bo o 05:30 mieliśmy nasz autokar do domu.
Podróż z powrotem super. Lis rozgadał się bardziej niż kiedykolwiek, Migacz opowiadał ciekawe historie i o tym jak to Topczyk odebrał mu bilet do Philly.
Obvious najbardziej zarobiony wracał Górski który wracał z paroma tysiącami CZK które miał z tradów.
Polecam wszystkim wyjazdy na GP. Można na dobrym spokoju i w mega atmosferze pozasilać poola, a jak widać po Shadecie z Wawki można też pyknąć top 8.
Gratuluję też Przemowi zrobienia money finish! High five Przemo.
Zdjęciu tutaj
Dzięki ziomki za bardzo udany wyjazd! Pozdrowienia