Piątek 29.10.2010
Misja o nazwie: „GP Bochum 2010” rozpoczęła się dla mnie już w piątek o godzinie 6:10, bo wtedy właśnie wsiadłem do Migaczowozu. W składzie ja, Piotr i Migacz wyruszyliśmy do Słupska po Roberta. Kolejnym przystankiem był Koszalin, gdzie zgarnęliśmy Marcina zwanego też Stasiem, u którego wcisnęliśmy niebosiężne śniadanie. O dziwo, bez większych sensacji na drodze, no może poza robieniem kółek wokół dystrybutorów na każdej stacji benzynowej, dotarliśmy do granicy. Zaczęło się: kawa na stacjach benzynowych 2,5 Euro, opłata za korzystanie z kibla 0,70 Euro, obeszliśmy jakoś te utrudnienia cenowe J i jadąc cały czas 130-140 km/h nudną autostradą dotarliśmy po 15 godzinach do celu. Nocleg mieliśmy u Cioci Roberta. Dwa duże materace i łóżko zapewniło nam w miarę elegancki sen.
Day 1 – Sobota 30.10.2010
Pobudka i jazda. W samochodzie, jadąc na site, rozmawialiśmy co by można fajnego otworzyć w sealed poolu. Ja wspominałem Indomitable Archangel, Stasiu mówił, że uwielbia silnik (Contagion Engine), a z Migacza się nabijaliśmy, że i tak złoży poison. Dotarliśmy ok. 07:45 rano do Ruhr Congrres, gdzie odbywało się całe GP. Sporo ludzi czekało już pod budynkiem. Turniej rozpoczął się z niezłym opóźnieniem, powodem tego było ponad 1840 zarejestrowanych osób. GP przeszło do historii jako piąte największe GP na świecie.
Aż 32 graczy z Polski no i trader Siano oraz człowiek o ksywie „Smutny Trader”. W tym sześciu śmiałków z Trójmiejskiej Sceny Mtg. Raven, Piotr, Ja, Świstak, Pędrak i Migacz.
Zestaw otworzyłem całkiem ładny Venser, Czerwony smok, trochę grywalnych niebieskich i czerwonych kart. Pomyślałem: „po swapie przyjdzie nicość”. Jednak nie! Uważam, że dostałem mega zestaw, w którym brakowało mi jedynie Galvanic Blasta albo Arc Traila.
Poniżej spis kart, których używałem w decku:
Barbed Battlegear
Nim deathmantle
Bladed Pinions
Iron Myr
Gold Myr
Palladium Myr
Copper Myr
Perilous Myr
Darksteel Sentinel
Sylvok Replica
Saberclaw Golem
Tumble Magnet
Arrest
Dispense Justice
Revoke Existance
2x Sunspear Shikari
Indomitable Archangel
Kemba, Kha Regent
Shatter
Embersmith
Oxidda Scrapmelter
Koth of the Hammer
Razorverege Thicket
Forest
7x Mountain
8x Plains
Jak widać deck RW ze splashem po zieloną Replice, a po SB jeszcze po Ezuri’s Archers. Błedami, lub spekulacjami ulepszenia decku było nie wciągnięcie na listę takich kart jak: Horizon Spellbomby (po każdym SB ją dorzucałem zamiast jednego landa będąc na draw, czasem też na play), Myr Galvanizer, Rusted Relic (ale tego typka nie za bardzo lubię), Snap Gilder.
Grałem na aż 5 rare w decku! Szóstym rare był Carnifex Demon.
Będąc bardzo zadowolony ze złożonego decku (ale pewnie dało się lepiej złożyć, np. grać na 16 landach, mniej by mi floodziło w late game), poszedłem ustawić się w kolejkę do podpisania kart przez Christophera Moellera i Stevena Belledina. Mając jeden bye spokojnie udało się jeszcze potestować z ekipą deck.
Runda 1
Bye z rankingu
Runda 2
Markus (Niemiec) RB deck.
Wygrany rzut kostką i dobra ręka. U opponenta mulligan do 6. Po tej grze poczułem moc decku – drugoturowy Myr, szybki Shikari poparty Archaniołem na 5 turze i opponent nie pokazał nic specjalnego. Druga gra to 3-turowy Koth i w następnej Tumble Magnet. Szybko udało się odpalić ostatnią zdolność Kotha. Co ciekawe opponent miał lekkie screw, ale po grze pokazał mi rękę na której był Koth of the Hammer. Ostro – brakowało mu Mountaina i też by zagrał Kotha.
2:0 (2:0)
Runda 3
Pierre (Francuz) RW deck.
Tutaj graliśmy mirror. Kolega zaczął szybko i zagrał Kembe, Kha Regenta. Na moje szczęście miałem odpowiedzi na jego equipmenty. Dograłem później swojego Kembe żeby zeszły oba i przejąłem inicjatywę. Druga gra to 3-turowy Archanioł na którego opponent nie znajduje odpowiedzi.
3:0 (2:0)
Runda 4
Mark (Holender) RW ze splashem po B deck.
Tutaj dość trudna rozkmina. Wywołał mi niezłe aggro, które opanowałem aniołem oraz nim deathmantlem. Koleszka myślał, że jestem noobem, bo mój archanioł z metalcraftem daje shroud moim artefaktom, a opp chciał mi stapować jeden z nich Rust Tickiem. Zawołałem sędziego i trochę się opanował. Jestem wręcz pewien, że był świadom, że moje artefakty mają shroud.
W drugiej grze, aktorsko dokładając 6 źródło many, oddałem turę, nie mając nic specjalnego na stole udając, że nic nie mogę. Opp atak, ja Darksteel Sentinel na flashu i po uzyskaniu przewagi Koth i gg.
4:0 (2:0)
Runda 5
Świstak (Polak) RB aggro deck.
Ja pierdziele... ponad 1800 graczy, ok. 900 w moim brackecie i oczywiście musiałem trafić na swojego ziomka. Magic. W pierwszej grze Barrage Ogre i szybki Arc Trail oraz Galvanic blast zrobiły mi ze stołu żal.pl. Jednak mimo to walczyłem i zostawiłem Dominika na 5 punktach życia. Dobił mnie czerwony smok, który gdy był sam to nie atakował – Świstak jest tak dobry, że zagrał wokół Dispanse Jusctice. Druga gra to naprawdę mocne rozdanie i Sunspear Shikari z Nim Deathmantlem poparty removalem i solidnymi ludkami. Trzecia gra – mało czasu. Nie będę się rozpisywał, ale powiem tak – zginąłem w piątej dodatkowej turze już po zakończeniu czasu rundy zostając dokładnie na 0 życia. Świstak naprawdę dobrze zagrał i nie popełnił błędu dodam do tego, że od trzeciej tury miał w stole utrudnienie w postaci Koth of the Hammer.
4:1 (1:2)
Runda 6
Jeff (chyba anglik) znów RW
Nie wiem jak ten koleszka zrobił tyle punktów, ale miał okazję do lepszych bloków, lepszych ataków i całkiem dobry deck + Sunblast Angel. Na stole obok nas grał Perez (Francuz), który wszedł do Top8. Obie gry wygrałem - 2:0.
5:1 (2:0)
Runda 7
Alex (Niemiec) UW
Tutaj niestety dobra gra ze strony kierowcy UW, dużo lataczy, Tumble Magnetów, Mimic Vat. Jedną grę urwałem, ale w ostatniej gdy byłem dobrej myśli. Opponent wyszedł z 3-turowego Kotha i udało mu się wstawić Steel Hellkite. Niestety porażka.
5:2 (1:2)
Runda 8
Lionel (Francuz) RW
Na wszystkie moje zagrożenia miał od razu odpowiedź. Jedynie Shikari z Mantlem go trochę pomęczył, ale dobrał Turn to Slag i się skończyła impreza. Jednak w pierwszej grze była rywalizacja. Graliśmy ją z 25 minut. W końcówce ja dobierałem landy a u opponenta zagrożenia. W drugiej dostał koncertową rękę i zobaczyłem 3 Galvanic Blasty.
5:3 (0:2) Drop.
Tak się skończyła przygoda na głównym evencie. Muszę przyznać, że mimo porażki, jestem zadowolony z wyniku. Przegrana ze Świstakiem i Lionelem to była kwestia ogrania i złożenia lepszego decku, jednak z Alexem mogłem spokojnie rywalizować. Taki sam wynik od nas z ekipy zrobił Marcin Staciwa. Pozostali osiągnęli gorsze rezultaty.
Tego dnia u Cioci Migacz z Robertem rozpracowali Whisky oraz rozkminiali techy w UW, ja ze Stasiem i Piotrem testowaliśmy decki do Legacy. Skończyło się tak, że nie daliśmy rady wstać rano.
Day 2 - Niedziela
Przyjechaliśmy na site dopiero po godzinie 12. Migacz, Ja i Piotr graliśmy 8-men w Legacy. Migacz zdominował wszystkich i wsycił dwa takie turnieje grając moim Burnem. Wygrywając nawet grę ze Staxem po pierwszej turze staxa wyglądającej tak: „Mox Diamond, Mox Diamond, Mox Opal, Trinisphere”, a w następnej Crucible of Worlds. Ja grałem Stalker Fae i również coś tam powygrywałem – na obu turniejach zgarnąłem 4 paczki.
Koło godziny 21 wróciliśmy do Cioci. Zagraliśmy drafta z powygrywanych paczek SoM. Jakby było mi mało to jeszcze otworzyłem Elspeth Tirel, żeby nie było. Drafta wygrał Migacz.
Ogólnie super dzień. Kupiłem trochę kart, oglądałem kawałek top8, wsyciłem trochę gier Legacy, zagrałem drafta z kumplami.
Poniedziałek
W drodze powrotnej z epickich opowieści godna jest ta: Jedziemy sobie elegancko przez Niemcy i już niedaleko przed granicą, przez około 120 km nie było stacji benzynowej, a opcja pchania samochodu nie była fajna. Na oparach dojechaliśmy do stacji po naszej stronie kraju.
Koło godziny 22 zawitałem w domu. Takie wyjazdy są naprawdę godne polecenia! Mega atmosfera GP i wiele wspaniałych chwil z kumplami. Dziękuje ekipie Migaczowozu raz jeszcze za naszą wyprawę!